Wielka równina

Smuggler

Wielka równina, jest to to duży teren płaszczyzny, który pokrywają w głównej mierze suche trawy. Znaleźć tu można jednak pojedyńcze drzewa lub krzewy. W tym miejscu nie brakuje też głazów. W ciągu dnia są tu niprawdopodobne skware, lecz w ciągu nocy jest tu przyjemnie chłodno. Równinę otaczają góry różnej wielkości, co wszystko razem daje piękny krajobraz.

Ramzes

Wbiegł na równinę i zatrzymał się obok jedynego w promieniu kilkunastu kilometrów drzewa. Rozejrzał się wkoło, a nie dostrzegłszy nikogo, postanowił odpocząć w cieniu po swojej długiej podróży.

Jasmine

Przykłusowała do Wielkiej Równiny, Było strasznie sucho, wiatr wiał w grzywę. Pustka, nagle stanęła nad równiną i spojrzała lekko w dół. Słońce operowała coraz mocniej.

Bucefał

Przybiegł tu szybkim kłusem. Zatrzymał się na skraju wielkiej równiny. Westchnął. Zawsze podobało mu się to miejsce. Dużo przestrzeni, miejsce żeby pobiegać. Wziął głębszy wdech i zaczął biec jeszcze szybciej by przeszukać wielką równinę. Co prawda nie był łatwym koniem i czasami trudno było z nim wytrzymać, ale najpierw trzeba mieć przyjaciół, żeby mogli się na ciebie złościć. Biegł z wdżiękiem, jego czarno-biały łeb kiwał się w górę i w doł lekko, a grzywę przeczesywał wiatr.

Al-Hattal

Przybyła tutaj by przypomnieć sobie te piękne chwile, kiedy była tak szczęśliwa i przychodziła na tą równinę by pobiegać i dać upust swej radości. Teraz nie miała takiego nastroju. Tak na prawdę jej nastrój był...żaden. Nie było jej ani dobrze ani źle. W gruncie rzeczy żyła bo musiała. Bez przyjemności i bez smutków. W jej duszy nie było już nic. A nie ma nic gorszego niż pustka... Puściła się przed siebie szybkim cwałem. Nie był to jednak taki sam bieg jak dawniej. Nie było w nim tej dzikości i szaleństwa. Ten bieg był pusty. Zupełnie jak jej życie.

Dagger

Wielki kary ogień stanął na skraju równiny. Obserwował spode łba konie przebywające w tym miejscu. Zauważył cwałującą klacz. Skądś ją znał. A przynajmniej kojarzył. Na pewno żyła w tej krainie dawniej. Widywał ją na pewno. Przekręcił łeb i obserwował karą. Nie był pewny kim ona jest, nie znał jej imienia. Może tylko mu się wydawało, mogła to być każda kara klacz, która wyszła ze swej kryjówki aby stracić energie rozpierającą ją od środka.

Bucefał

Zastrzygł uszami i zatrzymał się bo zdało mu się, że słyszy jakiś dźwięk. Obrócił się skąd przyszedł i ujrzał dwie sylwetki karych koni. Uśmiechnął się lekko i zatrzymał na razie w miejscu. Machnął kilka razy ogonem i rozejrzał po równinie kątem oka przyglądając się dwóm istotom jego gatunku.

Jasmine

Podniosła wyżej łeb i w tym samym momencie spojrzała na karego konia. I wesoło zarżała do niego. Przykłusowała nieco bliżej niego by zobaczyć co to za koń. Była bardzo ciekawska.

Bucefał

Poruszył uchem bo usłyszał rżenie, które na pewno nie dochodziło od strony dwóch innych karych koni. Odwrócił głowę w stronę klaczy, która stała nieopodal. Zarżał radośnie stając lekkiego dęba, okazując tym swoją radość, że ktoś tu jest, nie tylko puste,chociaż malownicze przestrzenie.

Al-Hattal

Poczuła na sobie czyjś wzrok i zatrzymała się. Zawsze miała tak zwany 'szósty zmysł'. Rozejrzała się wokół. Nieopodal znajdowały się trzy konie. Jednym z nich był kary ogier. Al-Hattal poczuła coś dziwnego...pierwszy raz poczuła coś takiego... Jakby ukłucie w sercu. Stała wpatrzona w ogiera, a jej szmaragdowe oczy nabrały jeszcze bardziej wyrazistego odcienia niż zwykle. Chyba nie znała tego konia, a przynajmniej go nie kojarzyła, ale czuła, że bardzo chce go poznać. - Co jest u licha...?- Pomyślała i zaraz potem ruszyła wolnym stępem w stronę Daggera. Było w nim coś, co Al do niego ciągnęło. Tylko nie potrafiła określić co to takiego. Cóż, jej życie nie było ostatnimi czasy zbyt przyjemne, więc nie miała nic do stracenia.

Jasmine

Przykłusowała do karego ogiera lecz zachowała dystans. Schyliła łeb na ziemię i zaczęła ruszać nozdrzami i wąchała czy zna ten zapach. Lecz to jej nie pomogło bo jednak nie znała go. Była radosna bo tak chciała poznać kogoś nowego.

Bucefał

Nie zmniejszył dystansu między nimi. Otaksował klacz tajemniczym spojrzeniem wyrazistych ślepi. Wiedział , ze nigdy dotąd jej nie spotkał i nie zdziwiło go to. To duża kraina, konie odchodzą i przychodzą. Tak samo było z resztą z nim. Ogier bryknął dynamicznie, czarna grzywa opadła mu na pysk, skinął klaczy łbem na powitanie.

Jasmine

Zarżała cicho i też skinęła łbem na powitanie. -Cześć-powiedziała i zagalopowała wokół ogiera, po czym stanęła przeciwko niego. Spojrzała w górę, a słońce dalej zaczęło grzać.

Bucefał

Tajemniczy uśmiech rozciągnął się na jego chrapach. jeszcze kątem oka spojrzał na pozostałe konie po czym jego uwaga skupiła się na stojącej przed nim klaczy. Zatoczył wokół niej koło, po czym wrócił na miejsce.
- Witaj. - odpowiedział.

Jasmine

-Strasznie tu gorąco, muszę już iść-powiedziała i tak zrobiła. Poszła kłusem za piaskowe skały i śladu później po niej nie było. (Piszmy tak jak wcześniej wodopój-strumyk ok?)