Zorza.

Ganja

Uśmiechnęła się i spojrzała nieco rozbawiona na zakłopotanego ogiera, który o dziwo już po chwili gwałtownie powrócił do życia. Taa... Dobrze wiedziała dlaczego -Faceci... pomyślała i niezauważalnie przerzuciła oczami. -Jak Ci na imię przystojniaku?- Powiedziała i zaśmiała się po czym uśmiechnęła czarująco...

Follow

I bez tego był nią oczarowany, a wszyscy wiedzą dlaczego... - Follow, a tobie piękna? - spytał po chwili uśmiechajac się do niej i przyglądał się Ganji z tym swoim nie wiadomo dlaczego ''wiecznym'' spokojem w oczach. Zastrzygł uchem czekajac na odpowiedź i wdychając cudowny zapach...

Ganja

Uśmiechnęła się słodko. -Ganja- Odpowiedziała na jego pytanie głosem jakby dumnym.. A i owszem była dumna ze swojego imienia. On w ogóle dumna była z siebie. Machnęła ogonem, specjalnie by roznieść zapach rui.

Follow

- Co cię tu sprowadza piękna? - spytał tym razem patrząc jej w ślepia jednak zaraz potrząsnął łbem by odgarnać blond grzywkę. Uśmiechnął się do niej czarująco i parsknął cicho czując zapach i widząc, że klacz robi to specjalnie. *Kolejna która sama się prosi...*pomyślał krótko.

Ganja

Ona zaś uśmiała się w duchu. [Nie ważne dla czego. Nie powiem xD] -Co mnie sprowadza? Mnie nigdy nic nie sprowadza. Jestem wolna nie mam żadnych zobowiązań. Przywiodła mnie tu może jedynie chęć poznania kogoś.- Powiedziała i zalotnie puściła mu oczko.

Follow

Zachichotał cicho widząc jej gest jednak szybko umilkł. Śmiech czy chichot w jego wykonaniu wyglądał dośc dziwnie... - I co...Udało ci się? - spytał uśmiechajac się lekko do klaczy wdychając dalej cudny zapach...Mimo, że to miałby być koniec dzisiaj to woń była dalej bardzo kusząca.

Ganja

-Nooo.. Jak widać z resztą.- Powiedziała i uśmiechnęła się. Wciąż machała mocno ogonem, lecz tym razem by odgonić muchy.

Follow

Uśmiechnąl się do niej czarująco i puścił oczko zza blond grzywki. Follek co jakiś czas zerkał na jej zad i machający ogon, który tylko go nakręcał...Był cierpliwy lecz ile można? Parsknął cicho.

Ganja

-Jesteś w jakimś stadzie?- Zapytała poprzez uśmiechanie się do niego. Wiedziała doskonale czego chciał. Tupnęła mocno nogą i machnęła ogonem najmocniej jak potrafiła z wielkim świstem. -Kur*a durne muszyska!- Krzyknęła i ugryzła się w zad. Wciąż machała mocno ogonem.

Follow

Uśmiechnął się słyszac jej ostatnie słowa. Pewna siebie, nie jakas delikatna panienka...Jednak po chwili przypomniał sobie jej pytanie - A...Nie...Zastanawiałem się kiedyś nad KK, ale uznałem, ze tam nie pasuje... - mruknął - A ty? - uśmiechnął się nieco pod nosem.

Ganja

-Co..? Ja jestem wolna! I uznałam sama, że nie będę zapisywać się do żadnej grupy, gdyż konie w stadzie łączy to, że są do siebie wszystkie podobne.. A ja uważam, że jestem inna niż wszyscy, jedyna w swoim rodzaju. - Powiedziała pewnie. CHolernie natrętne owady doprowadzały ją do histerii. Bała się wręcz, że zaraz wybuchnie...

Follow

Warknął pod nosem dalej czując ten kusicielski zapach. - A ja musze się z tobą zgodzić...Rzeczywiscie jesteś inna niż wszyscy... - skomplementował klacz uśmiechajac się przy tym. Przyjrzał jej się na chwilę jednak zaraz zerknął na jej śepia.

Ganja

Uśmiechnęła się. -Fenks- (xDDD) Te potworne muszyska doprowadzały ją do histerii. Nagle wybuchła: -Kur*a mać pier**lone muchy!!!- Wydarła się w niebo głosy co było jej sposobem na wyzbycie się agresji. Użarła się w zad i bryknęła mocno. Po chwili uspokoiła się i powróciła wzrokiem do Follow' a. -Przepraszam, poniosło mnie.- Powiedziała i wyszczerzyła się. -Dlaczego tak uważasz?- Zapytała ciekawa. Zainteresowało ją czemu ogier przyznał jej rację.

Chanell

Zza horyzontu, powoli wyjawiała się postać, dobrze zbudowanej klaczy. Jej kontury, były coraz wyraźniejsze. Z każdą chwila klacz była bliżej brzegu. Podążała miarowym, galopem. Będąc przed samą wodą. Nieskazitelnie gładka tafla wody, rozbiła się pod naciskiem jej kopyt. Pochyliła łeb przymykając powieki.

Seiguento

Zielonkawa zorza błyskała radośnie wśród wielu gwiazd na granatowym niebie. Wszystko wokół okrywał półmrok. Aż tu z lasu pokazuje się sylwetka siwego stworzenia, niepasującego do reszty. Długa grzywa zasłaniała jego oczy, które jako jedyne pozostawały wciąż ciemne, mimo upływu lat. Prezentował się dumnie, niczym król odległych państw, gdy wychodził witać poddanych. Jednakże ten ogier nie był uwielbiany przez nikogo. Krył się maską obojętności, bezbarwnym tonem i chłodem bijącym z oczu.
Zatrzymał się przy brzegu słonej wody.