Dziki step

Brazil

- Wspaniale. - Mruknął z kpiącym uśmiechem na pysku. - Połamania nóg. - Parsknął i położył się na samym środku stepu, szukając wzrokiem jakiegoś konia.

Orchidea

Spojrzałą na Brazila. Po galopowała obok niego nagle stanełą i zaczeła stępować i jeść trawe

Brazil

- O tak. - Powiedział cicho, głosem niedosłyszalnym dla klaczy. Wstał i podszedł do niej szybkim krokiem. Zaczął zataczać wokół niej koła. - Nie boisz się? - Zapytał. Spojrzał jej w oczy.

Al-Hattal

Wgalopowała. Spojrzała na obecne konie i uniosła brew. - Co on ją tak okrąża...? - Pomyślała i zaśmiała się w duchu. Parsknęła i puściła się kłusem przez step. Po chwili zatrzymała się i zaczęła skubać trawę.

Igaro

Obudził się i cicho wygalopował i pobiegł do wodopoju gdyż strasznie go suszyło.

Al-Hattal

Spojzala na biegnacego ogiera i znow wrocila do skubania trawy.

Grey Shadow

Przygalopowała na step z uniesionym ogonem i rozwianą grzywą. Cwałowała na około koni gdy nagle zdawało jej się ,że przed oczami przemkną jej partner , Igaro. Zatrzymała się i spojrzała raz jeszcze, opuściła łe by dobrze mu się przyjrzeć , tak to on...

Jingis

W galopowałem na step i przystanąłem na chwilę w poszukiwaniu kogoś do rozmowy.Jednak nie zastałem nikogo.Więc biegłem dalej galopem w nadziei że wreszcie kogoś napotkam.Nie znoszę samotności.

Al-Hattal

(jak to nikogo??? A Ja???)

Spostrzeglszy ogiera pobiegla za nim. Nie bylo trudno go dogonic. Zastawila mu droge. - Witaj. Jestes nowy jak sadze... Nie widzialam cie w tej krainie... - Powiedziala z usmiechem.

Brazil

Odszedł od klaczy, po prostu znudziła mu się. Brak mózgu nie jest mile widziany. Spojrzał krzywo na Jingis.

Canada

Na stepie pojawiła się delikatna sylwetka klaczy, co jak się zaraz okazało - karej. Rozejrzała się wokół jednak nie dostrzegajac nic wartego jej uwagi zaczęła iśc powolnym krokiem po piasku.

Demeter

Pojawiła się nie wiadomo skąd, jasna sylwetka konia. Był dziwnego umaszczenia, cały w plamkach, podszedł do karej klaczy oczekując na dalsze wydarzenia.

Canada

Odwróciła łeb i spojrzała z lekką odrazą na klacz - Witam - mruknęła oglądając ją. Była jakoś...mało warta uwagi Canci. Mruknęła coś pod nosem patrząc na nią zza czarnej grzywki.

Demeter

Skinęła łbem na przywitanie, po czym schyliła się w poszukiwaniu jakiejś kępki trawy, krok po kroku, oddaliła się znacznie.

Caprimond

Stawiając ogromne susy, potężny siwy ogier galopował w szaleńczym tempie przez wysokie trawy stepu, co chwile zarzucając łbem, bądź strzelając przysłowiowe "baranki". Jego podkute kopyta stykając się z ziemią wydobywały z niej głuche dudnienie. Caprimond biegł, by zostawić za sobą wszystkie zbędne myśli. By zapomnieć.