Prerie

Brazil

Rozejrzał się. Parsknął. - Masz tu już jakiś przyjaciół? - Zapytał nagle. Machnął ogonem parę razy.

Reina

-Nie- zaprzeczyła.- Jak na razie oprócz ciebie miałam okazję poznać tylko Tvetto, kilka "milutkich koników" i jednego "mHriczniaka". Nie, przepraszam dwóch "mHroczniaków". Po jednym z każdej płci. Jedna się nawet do tego publicznie przyznała- zaśmiała się kpiąco, na myśl tego wspomnienia.- Zadna z tych "osób" bynajmniej nie jest moim przyjacielem,.A ty?

Brazil

- Też nie. Na miano przyjaciela trzeba sobie zasłużyć. - Odparł. - Ale oczywiście mam kilku znajomych.

Reina

-Dokładnie. Przyjacielem nie zostaje się ot tak- zgodziła się. Machnęła ogonem w powietrzu.

Brazil

-I tak nigdy nie miałem przyjaciół i raczej mieć nie będę. - Stwierdził.

Reina

-A myślisz, że ja kiedykolwiek byłam otaczana przez grono "psiapsółek"?- zadała mu pytanie, z pewnością retoryczne.

Brazil

-No wiesz, konie takie jak my są skazane na taki los. - Powiedział. - Jednak wcale mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie.

Reina

-Mi też. Wystarczy, że mam znajomych- odparła. Jej wzrok na chwilę zwrócił się ku niebu.

Brazil

Zaczął znowu grzebać w ziemi kopytem. Parsknął. Spojrzał na Reinę.

Reina

-Tak w ogóle od jak dawna jesteś w tej krainie?- spytała, przyglądając się ogierowi. Machnęła ogonem, obijająć się lekko po boku.

Brazil

-Niecały miesiąc. - Odpowiedział. Machnął ogonem. - A Ty? - Zapytał po chwili. Parsknął.

Reina

-Coś około tygodnia- odparła. Jej wzrok na chwilę powędrował w stronę nieba, które powoli się ściemniało.

Brazil

Westchnął. - Mnie tutaj dziwi tylko to, że nie ma tu jeszcze ludzi. - Powiedział.

Reina

- Ja też się nad tym zastanawiałam. Może jeszcze nie trafili na nasz ślad. Myślę jednak, że kiedyś nas znajdą. A to kiedyś nie musi się wydarzyć w aż tak odległej przyszłości...

Brazil

-Podobno ktoś już ich tu widział. - Odpowiedział. Przed oczami stanęła mu krwawa masakra. Starcie ludzi i koni. Kiedy wszystkie stada będą musiały połączyć się w jedno.