Płonące Stepy

Tvetto

- Mnie zwą Assane'm. - przedstawił się, kładąc uszy po sobie. Grzebnął kopytem w ziemi.

Caprimond

Zastrzygł uszami i ponownie potrząsnął łbem.
- Zatem witaj Assanie.- parsknął obracając się przodem do ogiera.

Tvetto

- Należysz do Stada Krwawego Księżyca, jeśli spis stada jest aktualny, prawda? - spytał, przyglądając się ogierowi badawczo.

Caprimond

- Należę...- odparł powoli. Teraz zaczął go kojarzyć.- Nowy przywódca?- tym razem jego głos był zimny. Wciąż ubolewał po stracie brata.

Tvetto

- Tak. Syn Tvetto. - grzebnął kopytem w ziemi. - Znałeś go? - spytał chłodno.

Caprimond

Słysząc te słowa ogier otworzył szeroko oczy. Był w większym szoku niż gdy dowiedział się o Agresji. Jednak po chwili na jego pysk powrócił dawny wyraz, choć teraz był nieco inny. Czegoś w nim brakowało... Dezaprobaty? Być może.
- Był moim bratem.- rzekł w końcu.

Tvetto

- Ach. - rzekł Assane tylko. Gdyby mógł, wzruszyłby teraz ramionami, ale nie chciało mu się starać osiągnąć choć podobny efekt do zamierzonego. Machnął ogonem na boki.

Caprimond

Potarł pyskiem o przednią nogę, potrząsnął łbem prostując się i spojrzał na Assane.
- Jak tam obowiązki?- niskim barytonem przełamał dzielącą ich ciszę.

Tvetto

- Na początek oczywiście trzeba powiedzieć stadu. - wyjaśnił, zażenowany. Taaak, tyle że prawie całe stado już o tym wie. No, ale część oficjalna powinna mieć miejsce.

Caprimond

- Hmm... Trzeba.- przytaknął spoglądając w dal.- Masz już jakąś koncepcję?

Post musi zawierać min. 10 słów!
Assane

Tvetto

- No cóż, mam zamiar powiedzieć prawdę. - odparł spokojnie. Miałby okłamać swoje stado? Phew...

Caprimond

Uniósł brwi patrząc na Assane z góry.
- Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej.- grzebnął kopytem w ziemi.- Ale czy masz zamiar zwołać zebranie?

Tvetto

Uśmiechnął się kątem warg, ale niezauważalnie dla ogiera.
- Tak, coś w tym rodzaju. Ty jesteś zastępcą, prawda? - upewnił się.

Caprimond

- Owszem.- mruknął jednocześnie czyniąc gest pośredniczący między kiwnięciem łbem, a odrzuceniem grzywki.- Jak podoba ci się współprzewodnicząca?- dodał z ledwie wyczuwalną ironią. Nie wyobrażał sobie, by stadu w zgodzie przewodniczyły dwa prawie sobie nie znane osobniki.

Tvetto

- Ledwie się znamy, ale mamy podobne priorytety co do stada, więc może jako-tako się dogadamy. Jeśli nie, ktoś - tu uśmiechnął się ironicznie. Na pewno nie on. - ktoś będzie musiał odstąpić od władzy.